Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
239
BLOG

Zatrzymać kłamstwa pederastów i homofanów

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 19

Jestem homofonem i popadam w ekstazę po każdym tekście Tomasza Terlikowskiego, a czerwcowy rysunek w Rzeczpospolitej w przeciwieństwie do poczucia humoru publicystek Gazety Wyborczej był dla mnie żartem na najwyższym poziomie.

Nie boję się - jako radosny ze swoich przekonań homofob - Roberta Biedronia, więc zanim ten tolerancjonista zechce zamknąć mnie w więzieniu za mowę nienawiści, o której pisze w najnowszej Rzeczpospolitej, spróbuję podobnym mu homofanom wytknąć nieco niekonsekwencji w ich publicznym zachwalaniu kultury homo.
 
Rozumiem bowiem, że jako postulator eliminowania z życia publicznego treści z silnie wbudowaną tezą - w tym przypadku, że homoseksualizm to zboczenie - jest Biedroń, a także inni łowcy homofanów, otwarty na rzeczową dyskusję o homoseksualistach. Również dyskusję, w której można podważać założenie, że to wyłącznie weseli mężczyźni, o ponadprzeciętnych zdolnościach artystycznych, chcący by prawo do przeżywanej przez nich miłości było respektowane.
 
Jeśli tak to warto odwoływać się w dyskusji do przykładów, czyli zrobić coś, czego nigdy nie robią gejowscy aktywiści.
 
Kampania przeciwko Homofonii uwielbia powoływać się na stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia WHO, która w 1973 r. skreśliła homoseksualizm z listy chorób. Jednym słowem Roma locuta causa finta. Tymczasem nawet pobieżna analiza tego przypadku przywołuje masę niejasności w działaniu WHO. By to zauważyć warto zaznaczyć, że na liście, na której nie ma już homoseksualizmu jako choroby znajduje się choćby sadomasochizm.
 
Jak można zdefiniować sadomasochizm w oparciu o kryteria medyczne?
 
Jest to rodzajzaburzenia preferencji seksualnych, w którym osoba preferuje aktywność seksualną związaną ze zniewoleniem, zadawaniem bólu lub upokorzeniem. Podejmowanie czynności o charakterze sadomasochistycznym odbywa się z własnej woli i za przyzwoleniem biorących w nich udział osób.
 
Skoro zatem mowa o zaburzeniach, to warto dociekać od jakiej normy zaburzeniami są kontakty sadomasochistyczne? Istnienie zaburzenia nasuwa zaś przekonanie, że w seksie, jak i wszystkich społecznych zachowaniach i medycznych stanach mamy do czynienia z obiektywnym porządkiem, któremu w jakiś sposób sadomasochizm nie odpowiada. W jaki sposób?
 
Wyraźnie w tym przypadku widać, że tym obiektywnym porządkiem nie jest, jak chcą homoseksualiści, wolność i satysfakcja przy podejmowaniu dowolnego rodzaju seksu o ile nie narusza on swobodnego wyboru uczestników stosunku. Wszak sadomasochiści podobnie jak pederaści i lesbijki nie muszą przemocą zmuszać do obcowania z nimi.
 
Skoro więc sadomasochizm i np. zoofilia – przecież nikt nie słyszał o skarżących się kozach, z którymi obcują ich „miłośnicy” – są w dalszym ciągu uznawane za zaburzenia, to analogicznie można stwierdzić, że kryterium dowolności, satysfakcji, wolności sposobu przeżywania własnych doznań erotycznych, to o wiele za mało by i homoseksualizm traktować jako równouprawnioną formę życia seksualnego.
 
To niekonsekwencja pierwsza. Teraz czas na drugą.
 
Biedroń, KpH oraz propederastyczne media malują obraz geja jako wesołka, zgodnie z etymologią tego słowa. A co osobami homoseksualnymi głęboko zranionymi przez swe skłonności? Wszak sytuacja, w której można być nieszczęśliwymz powodu własnego homoseksualizmu i podejmować wysiłek by to zmienić nie musi być abstrakcją.
 
Dlaczego – skoro KpH i inne gejowskie organizacje – deklarują, że są gotowe rozmawiać o różnych aspektach życia osób homoseksualnych i pomagać tym osobom nie podejmują w ogóle tematów pokazujących przykłady wyjścia z homoseksualizmu?
 
Czy mając tak głęboka wiedzę o homoseksualistach Biedroń nie słyszał o osobach, które otwarcie deklarują, że pozbyły się tych skłonności? Jak na osobę kreująca się na chętnego do dyskusji to dość niepokojące przemilczenie.
 
Amerykańska organizacja PFOX, skupiająca rodziców i przyjaciół byłych homoseksualistów zauważa, że osoby wychodzące z homoseksualizmu są bardzo często zastraszane przez aktywistów, odpowiedników naszej KpH. - Wielu byłych gejów obawia się ujawniać z powodu nękania z jakim mogą się spotkać: przesyłania na specjalne strony gejowskie ich nazwisk, numerów telefonów, danych osobistych, atakowania ich przez wywieszanie danych na słupach ogłoszeniowych, pisania artykułów prasowych itp. – stwierdziła niedawno PFOX.
 
Cel takiego działania to wykasowanie z przestrzeni publicznej byłych homoseksualistów jako tych, którzy mogą zaświadczyć, że pederastię można pokonać. Zresztą przykładów nie trzeba szukać w Ameryce.Jakiś czas temu w wywiadzie dla KAI Marek Zieliński, który przeszedł terapię zmiany orientacji z homoseksualnej na heteroseksualną podkreślał, że w swoim jeszcze homoseksualnym życiu ani razu nie spotkał się z nietolerancją czy odrzuceniem z powodu swoich skłonności. Przykrości, ale ze strony wojujących homoseksualistów spotkały go dopiero po przejściu na druga stronę.
 
W swoim tekście w Rzeczpospolitej Biedroń jak zresztą każdy inny homofan nie potrafi odwołać się do jakichkolwiek konkretnych przykładów pokazujących homoseksualną krzywdę, której rzecznikiem się kreuje. Tymczasem zarówno ja, jak i dość tępo wyszydzany przez niego Terlikowski jesteśmy w stanie w kilka minut przy użyciu Internetu wyszukać przypadki potwierdzające hipotezę, że pederastia pozostaje w jakimś – nie wiem jakim – związku z np. pedofilią.
 
Czy ta nieumiejętność odwoływania się do przykładów empirycznych to tylko metodologiczne niedouczenie zarówno przedstawiającego się jako politolog Roberta Biedronia, jak i socjolog Magdaleny Środy oraz innych heroldów homorewolucji, czy może bezradne przemilczenie tego, że w Polsce homoseksualistom krzywda się nie dzieje w związku z czym cała ich działalność to nie żadna obrona uciskanej mniejszości, a jedynie kit wciskany ludziom. Stawiam na to drugie w związku z czym walka z homozboczeniem jest zadaniem każdego zdrowego mężczyzny i każdej zdrowej kobiety.
 
Zresztą jakich konkretów od wojujących homoseksualistów się domagać, skoro mają oni problem ze zwykłym policzeniem się. Ulubionym motywem powtarzanym przy każdej okazji przez Biedronia i jemu podobnych jest stwierdzenie, że homoseksualiści to nauczyciele, nasi sąsiedzi, księża, znajomi z pracy. Zdaniem rzeczników KpH w Polsce żyje 2-4 mln osób homoseksualnych. Tymczasem nawet prof. Starowicz życzliwy kulturze gejowskiej wskazuje w swoich badaniach, że to populacja łącznie z biseksualistami nie większa niż 3 proc. wszystkich Polaków. Już choćby to kłamstwo homoseksualnego lobby wystarcza by z niego kpić i wyszydzać jak zrobiła to Rzeczpospolita.

www.rp.pl/artykul/9157,326963_Biedron__Ekstaza_homofobow_.html

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka