Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
1327
BLOG

Debatę wygrał Andrzej Duda, ale kampania trwa

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 15

Zwycięzcą pierwszej debaty prezydenckiej jest Andrzej Duda. Jednocześnie pewne powody do zadowolenia może mieć także Bronisław Komorowski. Jakie? Wciąż żyje.

Wynotowałem 10 spostrzeżeń odnoszących się do wczorajszej debaty. Niektóre bardzo ogólne, niektóre znacznie bardziej szczegółowe. Wszystkie jednak starają się pokazać, że więcej powodów do zadowolenia po debacie ma Andrzej Duda.

1. Debata jest porównywana do sportowego pojedynku, a w ramach jej opisu dominuje podobna terminologia. Mówi się o zwycięzcach, pokonanych, celnych ciosach, kontratakach, itd. Tyle tylko, że to opis fałszywy. Sport jest obiektywny, debata subiektywna. Trudno wskazać kryteria, które przesądzałyby o zwycięstwie lub porażce debatującego. Stąd też i każda analiza debaty skupia się na zagadnieniach, których empiryczne nie sposób zweryfikować (o ile ktoś nie kłamie, ale i to ujawniane jest po debacie, a nie w jej trakcie i siłą rzeczy dociera do znacznie mniejszego grona odbiorców). To nie debata daje lub zabiera prezydenturę, ale głosowanie w dniu wyborów. Debata ma jednak swoje cele. Dlatego zdefiniujmy je, a potem analizujmy, czy uczestnicy je wypełnili.

2. Pozycje wyjściowe przed debatą określiły wyniki pierwszej tury i to, co zdarzyło się tuż po niej. To Andrzej Duda jest liderem, a prezydent Komorowski goni. Zadaniem Dudy jest obrona pozycji, na Komorowskim spoczął ciężar odrobienia strat. I to przez pryzmat takiego kontekstu należy oceniać debatę. Mówiąc po sportowemu: na starcie było 2-0 dla Dudy i Komorowski miał 80 minut, by  skrócić dystans. Nie dał się spektakularnie pokonać dudzie, ale to nie Duda miał takie zadanie.

3. Bronisław Komorowski musiał atakować i to robił. Jego strategią było straszenie Pis-em. Wypadł w tej roli dość dobrze, prezentował konsekwentny przekaz, powtarzał frazy o złym PiSie. Podsumowanie – bardzo antypisowskie - było w niedzielę najlepszym momentem w jego wykonaniu. Tyle tylko, że było to koniec debaty. Komorowski najdobitniej swój przekaz wyartykułował w 75 minucie programu, gdy z naturalnych względów czujność, skupienie i emocje widzów opadały. Wcześniej przez ponad godzinę ani razu nie wprowadził Dudy w zakłopotanie.

4. Skoro miał Komorowski swój cel, miał go i Duda. O ile jednak PBK mógł stawiać tylko na straszenie PiS-em, o tyle Duda miał szerszy wybór środków na debatę. Mógł zaognić atmosferę i spróbować wskoczyć na falę ogromnego znienawidzenia społecznego, która dosięgła Komorowskiego w ostatnich dwóch tygodniach. U wielu pojawił się smutek, że tego nie uczynił. Mógł też – i to ostatecznie wybrał – dążyć do tego, by nie zaogniać atmosfery. Uważam, że opcja z konfrontacją nie zaistniała dlatego, że w sztabie Dudy wciąż jest obawa, by nie obudzić (nikt co prawda nie wie czy oni jeszcze istnieją, ale taka ewentualność jest) śpiących wyborców Komorowskiego, którzy do pierwszej tury nie poszli, a zbyt niegrzeczny w trakcie debaty Duda przestraszyłby ich.

Widocznie więc woli Duda pilnować tego, co już ma niż ryzykować coś nieprzewidzianego. W efekcie, pilnując się, nie wypadł z roli łagodnego polityka i nie wszedł w buty pisowskiego mściciela. Może to zrobić jeszcze w czwartek, gdy zostanie tylko jeden dzień, by jego agresywność w debacie wyostrzyć w mediach i pokazać jako radykalizm.

5.    Przez całą debatę, po każdej rundzie oceniałem, kto w odpowiedzi na dane pytanie wypadł bardziej przekonywująco (nie kto miał rację). Chciałem ocenić czyje komentarze były trafniejsze, czyje riposty ciekawsze i lepiej uargumentowane. Za każde pytanie przyznawałem wygranemu jeden punkt. W razie remisu po pół punktu dla obydwu stron. Pierwszą i druga rundę wygrał według mnie Duda w stosunku 2,5-1,5. Każdorazowo wygrał dwa pytania, prezydent wygrał jedno, przy jednym pytaniu był remis. W trzeciej turze przyznałem Dudzie wygraną 3-1. Wygrał dwa pytania, w dwóch był remis.

6.    Najwięcej emocji wzbudziła seria pytań wzajemnych. Od razu zaznaczę, że nieporozumieniem sztabu Dudy było pytanie o Jedwabne. Jednak w przypadku Komorowskiego mieliśmy więcej przestrzelonych pytań, w tym to o in vitro. W przypadku Jedwabnego błąd polegał na tym, że nie bardzo wiadomo, co chciał Duda tym pytaniem osiągnąć. W przypadku pytania Komorowskiego o in vitro złamana została natomiast podstawowa zasada, że nie zadaje się pytań oczywistych (dlatego pewnie zrezygnował Duda z tematu WSI).

Duda w kwestii in vitro miał odpowiedź przećwiczoną na wiele sposobów i tak naprawdę to on w tym pytaniu wytknał Komorowskiego nieznajomość konstytucji. Świetnie wypadł też w momencie, w którym zarzucił prezydentowi brudną kampanię i atakowanie go – jako ojca. Z drugiej zaś strony pytania czytane przez Komorowskiego z kartki były słabe, bo dotyczyły bardzo szczegółowych zagadnień, jak górnictwo czy sądy. Za każdym jednak razem Duda „przejmował” pytanie Komorowskiego i mając trzy minuty na odpowiedź formułował pretensje w stronę prezydenta. Stąd rozpaczliwe wołanie Komorowskiego, że „Duda nie odpowiada na pytania”.

W moim przekonaniu ta część była teatrem jednego aktora i kilkakrotnie powtarzałem w jej trakcie, że „Duda odjeżdża Komorowskiemu”.

7.    Debata to także szereg rzeczy na pierwszy rzut oka mało ważnych, ale budujących wizerunek uczestnika. Od dawna wiadomo, że uważniej słuchani są mężczyźni z niższym głosem. Tutaj plus dla Dudy. Na jego minus przemawia fakt, że nie potrafił w wielu momentach zapanować nad wyraźnym zdenerwowaniem – zdradzał to także drżący głos. (Komorowski przez długi okres nie ujawniał żadnych objawów stresu, jego twarz zostawała nieruchoma, aż do czasu w którym doszło do pytań wzajemnych, które odsłaniały bezradność PBK i zmuszały go do przerywania Dudzie). Nie mieścił się też Duda w czasie, z czym jego rywal nie miał problemów. Pozytywne emocje było widać po stronie Dudy. Komorowski stał i stał. Był w wielu momentach kostyczny, nieruchawy. Duda żył.

8.    Wielu komentatorów podkreśla, że Duda nie wykorzystał szeregu możliwości, by wytknąć Komorowskiemu zaniedbania. Niestety nikt nie mówi, że bardzo wiele takich zaniedbań Duda jednak wskazał. Nie wszystkie? Widocznie Komorowski ma ich zbyt dużo i nie wszystkie się w debacie zmieściły.

Świetny był fragment, w którym Duda mówił, że armia nie istnieje, a Komorowski przez 26 lat był w niej główną postacią. Znakomite było wyliczanie, że PBK był głuchy na obywatelskie postulaty. Pogrążały prezydenta – co zresztą widać było patrząc na jego minę i postawę – pytania o kwestie społeczne, odnośnie których nie umiał odpowiedzieć. Bardzo przytomne było uwypuklenie, że jest prezydent nieprzewidywalny i zmienia zdanie między piątkiem a poniedziałkiem. Świetny cytat Dudy o Churchillu i nie byciu fanatykiem. Zwłaszcza momenty, w których Duda po swojej odpowiedzi formułował własne pytanie były dla debaty rozstrzygające. Co miał natomiast Komorowski? PiS, PiS, PiS.

9.    W wielu momentach Komorowski posługiwał się retoryką, która go już skompromitowała, czyli opowiadaniem o „złotym wieku III RP”. Słysząc go – i oczywiście nie kibicując mu – miałem nadzieję, że będzie o tym sukcesie III RP mówił jak najwięcej. Nic tak nie wkurza wyborców, którzy są na niego źli, jak mówienie o sukcesie, którego oni sami nie widzą.

10.    Najsłabszym momentem Dudy i – jak wspominałem najlepszym Komorowskiego – było podsumowanie. Nie rozumiałem do kogo Duda adresuje przekaz o zaborach, daninie krwi, itp. Kompletne nieporozumienie. Na piśmie, jako tekst czytany, brzmi nieco lepiej, w telewizji było nie do przyjęcia.

Ten fragment Komorowski wykorzystał o wiele lepiej, bo powiedział to, na czym mu zależało, czyli że trzeba bać się PiS. Ten moment Duda przespał – miał czas na swoje podsumowanie – i powinien był zapewnić Polaków, że nie jest Jarosławem Kaczyńskim, że Komorowski ich straszy, a on Duda ma dla Polaków nadzieję i przynosi obietnicę marzenia o nowoczesnym kraju, a nie strach, który przynosi Komorowski. Powinien wezwać Polaków do odrzucenia lęku. Gdyby tak zrobił wybory byłyby rozstrzygnięte. Wciąż nie są, bo zostało kilka dni i jeszcze PBK żyje.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka